La Maison de Nathalie

Wasz nowy dom nazywa się "La Maison de Nathalie", co po polsku znaczy "Dom Nathalie". Znajduje się on w pobliżu miejscowości Les Mayons gdzie mieszka raptem 450 osób, jest jeden sklepik i dwóch winiarzy.

 "La Maison de Nathalie" jest nieco oddalony od samego Les Mayons. Pyszni się on swoim prowansalskim urokiem pośród wspaniałych gęstych lasów dębów korkowych (to właśnie z ich kory wytwarza się korki do butelek) i sosen parasolów, najbardziej typowych drzew dla Prowansji. Sama posiadłość ma ok.150 ha, więc naprawdę będziecie się mieli gdzie bawić. Gospodarzami są tutaj nadzwyczaj gościnni, podobnie jak wszyscy Prowansalczycy, Nathalie ze swoim mężem-winiarzem François. 
Na miejscu będziecie mieli do dyspozycji basen (10x25m) ze wspaniałym widokiem na górski Masyw Maurów (po francusku: Massif des Maures). Maurowie, nazywani również Saracenami, byli pochodzenia arabskiego (pochodzili z Mauretanii, stąd ich nazwa) i po opanowaniu Półwyspu Iberyjskiego (tzn. dzisiejszej Hiszpanii), po przekroczeniu gór Pireneje, wtargnęli do południowej Francji, którą brutalnie okupowali przez prawie 300 lat (w samym Massif des Maures przebywali ponad 100 lat). Podczas wędrówek po Prowansji niejednokrotnie natraficie na różne ślady po Maurach (Saracenach) takie jak jak ufortyfikowane miejscowości (po francusku: village fortifié), meczety czy oryginalne dzieła sztuki, zauważycie również znamienne wpływy cywilizacji arabskiej na lokalną architekturę. Ich najważniejszym miejscem osiedlenia w owym czasie było obecne Saint Tropez. Mnie osobiście najbardziej na wyobraźnię spośród śladów po Maurach działają wioski niejako przyklejone do stromych zboczy górskich, do złudzenia przypominające jaskółcze gniazda (po francusku: village perchée). 
Jako, iż Wasz dom położony jest na szczycie jednego z rozlicznych wzgórz Massif des Maures, przy śniadaniu, na przestronnym tarasie, obserwować będziecie widok wspaniałych, bezkresnych lasów ciągnących się aż do wybrzeża i plaż Morza Śródziemnego. Przy kolacji natomiast, równie wspaniałe, a może nawet wspanialsze, zachody słońca. Zaraz po śniadaniu, koniecznie zabierzcie tatę i mamę na znajdującą się w pobliżu (10 min. spacerem przez las) fermę żółwi (po francusku: la ferme des tortues) i do ogrodu botanicznego.
W gîte, poza dwoma pokojami (każdy z własnym prysznicem), czeka na Was salon
z w pełni wyposażoną kuchnią i pralką.
Gdyby mamie nie chciało się któregoś dnia przygotować obiadu albo kolacji, to rodzice będa mogli zawsze poprosić Nathalie o przygotowanie tzw. table d'hôtes i wtedy zostaniecie zaproszeni do stołu gospodzarzy na pyszne, domowe, prowansalskie papu.O ile natomiast, mama albo tata chcieliby nauczyć się kucharzenia "po prowansalsku" obie panie, zarówno Nathalie, jak i Mme Daziano są zazwyczaj chętne do udzielania takich lekcji.

                                            
 Z domem sąsiaduje Ferme-Auberge de la La Fouquette gdzie mega-gościnni gospodarze, państwo Daziano, serwują w piątki i weekendy dania tradycyjnej kuchni prowansalskiej na bazie produktów pochodzących z fermy lub z dziczyzny świeżo upolowanej w okolicznych lasach (np. bażanty).